Ówczesna
rzeczywistość przyzwyczaiła nas do panującego na wielu jej płaszczyznach
absurdu, który Polacy skłonni są komentować z pomocą ponadczasowych anegdot
komedii Stanisława Barei. W absurd celuje fakt, że w mieście, w którym mieści
się Europejskie Centrum Sztuki i funkcjonuje jedna z najbardziej znanych
galerii sztuki współczesnej ściany wschodniej, o sztuce pisze się dwojako –
stosując infantylną grafomanię lub nie pisze się wcale.
Czerwcowe wydanie tygodnika Przekrój. Rozmowa z Olafem Brzeskim na
temat nowo powstałych prac artysty, które zaprezentowano w Warszawskim Centrum
Sztuki Zamek Ujazdowski. Całość ekspozycji w artystycznym środowisku Warszawki
zebrała bardzo pochlebne recenzje, a CSW ma kolejną świetnie zorganizowaną
wystawę. Nikt jednak nie wspomniał ani słowem o tym, że dokładnie miesiąc
wcześniej połowa zaprezentowanych w Warszawie prac Brzeskiego została
wystawiona w Białostockiej Galerii Arsenał, ba ! Większość z nich przygotowana
została specjalnie na tę właśnie ekspozycję. O czym to świadczy?
Monopol na pisanie o sztuce w
Białymstoku i nie tylko posiada Obieg
– ogólnopolski portal artystyczny, którego – aby było ciekawiej – redakcja mieści
się na Zamku Ujazdowskim. Rzec by można - Świetnie ! Prestiżowa w Polsce marka patronuje
wystawom w Arsenale. Ale nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Posiadamy galerię z jedną
z najlepszych kolekcji nowoczesnej sztuki Polskiej i nie tylko. Mówiąc krótko,
Panie i Panowie z Obiegu łaski nie
robią. Jak się jednak okazuje – robią, z tego chociażby względu, że jeśli Obieg nie pisze o wystawach w Arsenale
to tak, jakby wystaw tych w ogóle nie było, co prowadzi do sytuacji, w których
Białostoczanin czytający Przekrój myśli
sobie – O ! W Warszawie pokazują jakiegoś Brzeskiego, a w tym naszym Arsenale…
?! Konkluzja z tego taka, że lokalnej prasy Białostockiej nie stać na
spłodzenie jednego, drapieżnego tekst o jakiejkolwiek wystawie. Dlaczego trudno
jest mówić o poziomie krytyki białostockiej ? Bo poziom taki nie istnieje.
Pisanie jest obrazowaniem sposobu
myślenia, a we współczesnej sztuce o wiele więcej mamy myślenia niż czystego,
estetycznego przeżycia. Sztuka współczesna buduje swoją narrację i kontekst w
oparciu o aksjologię intelektualną, a nie wobec stylu lub czysto linearnego
założenia sztuki minionych epok. Elementy te sprawiają, że o sztuce
współczesnej pisać jest trudno, co nie oznacza, że nie powinno pisać się w
ogóle. Jak jednak wygląda to białostockie pisanie krytyczne? – krótko. Teksty
na temat wystaw wokół których można by debatować kompresowane są do kilku-akapitowych
sformułowań, w których subiektywizmu, jak na lekarstwo. Jeśli tekst obrazuje
sposób myślenia autora, to w przypadku białostockiego środowiska medialnego,
które lokuje swoje zainteresowania w dziale kultury, myślenie to sprowadza się
do trywialnego reinterpretowania treści zawartych w informacji na temat
ekspozycji, niekiedy z dużą niechęcią wobec przywołania autora owego tekstu, co
w interpretacji prawa autorskiego znane jest wszem i wobec jako plagiat.
Białostockie pisanie o sztuce sprowadza się do krótkich dziennikarskich
informacji, które równie dobrze można by zamieścić w dziale dziennika
kulturalnego pt. „Warto tam być ( i wino pić)”.
Krytyka białostocka zalicza się do
gatunki dziennikarstwa informacyjno-sprawozdawczego, którego bezpretensjonalny
charakter opiera się na informacji dotyczącej głównych założeń odbywających się
na terenie miasta wystaw. Tym samym stanowi krytyczne minimum dla odbiorców
potrzebujących jedynie bodźca powodującego zainteresowanie.
Niejednokrotnie spotkałem się z tym,
że na stronach internetowych białostockich mediów czytałem własne spostrzeżenia
i myśli pod obcym nazwiskiem. Uderza również zupełny brak wiedzy nie tylko o
współczesnej sztuce i rynku sztuki, ale także dostępnych na ich temat
informacjach. Otóż jeden z dziennikarzy powołując się na mój autorski tekst
wprowadzający do wystawy Animal Planet
potraktował kartkę formatu A4, jako kompletny katalog wspomnianej
ekspozycji.
Sztukę
współczesną nie każdy lubi, a raczej wręcz odwrotnie – nie licznym się ona
podoba, co właściwie nie jest niczym nowym, bo sztuka obecnie mało pięknem się
interesuje. Wniosek jaki wynika z dantejskich scen białostockiej krytyki
artystycznej w lokalnych mediach jest taki, że wystawy będą trwać, artyści
tworzyć, a jedynie uświadomiony widz będzie musiał pozostać czujnym. Nie
wiadomo, może na jakimś wernisażu zostaniemy poproszeni przez kamerzystę o to,
aby z wyciągniętym przed siebie palcem popatrzeć w prawo, następnie w lewo,
dając w wieczornym Obiektywie świadectwo
niezwykłego zainteresowania wystawą.
Absolutnie się zgadzam! Jakakolwiek dyskusja na temat sztuki toczy się jedynie na uniwersytecie (daj borze!) lub jakiejś względnie większej konferencji. Tyle. Media po prostu nie są kompetentne do tego, aby dyskutować, liczy się informacja, że coś jest, coś artystycznego, coś nowego. A co do sztuki współczesnej, faktycznie strasznie ciężki kawałek. Sama mam z nią problem, bo jak często się zastanawiam, to brakuje mi chyba jakiejś metodologii, bądź narzędzi, które ułatwiłyby czytanie dzieł, odbiór a następnie dyskusję. Ale pytanie w ogóle czy sztukę współczesną da się rozumieć, czy jest w ogóle do rozumienia? Właśnie. Temat do dyskusji ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Aneta
Muszę przyznać że nie rozpieszczasz czytelników, aczkolwiek tekst uważam za naprawdę wciągający i dający do myślenia (jak to u Ciebie) zatem cierpliwość wytrwałych została nagrodzona;) Czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńJ.M.